Forum eHusów Strona Główna


Wojna - oczami małego chłopca
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu    Forum eHusów Strona Główna -> Historia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jeżyk
VIP
VIP



Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 3217
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Sercem w Husowie. http://poezja120.pl.tl/
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:17, 19 Mar 2008    Temat postu: Wojna - oczami małego chłopca

Odpowiem na to pytanie w nieco szerszym kontekście. Kiedy ja w swojej młodej wówczas pamięci zacząłem co nieco rejestrować i zapamiętywać, to tak zwana kwestia żydowska, jak określali to Niemcy, dobiegała już końca. Być może były jakieś nie liczne przypadki gdzie przechowywano żydów lub sami ukrywali sie w miejscach mało dostępnych. Jeśli orientujesz się gdzie kiedyś mieszkałem, to od mojego domu, może z kilometr, w kierunku na Tarnawkę, spotykałem w porośniętych krzewami i dziką jeżyną wąwozach i potokach ukryte ziemianki, w których najprawdopodobniej ukrywali się Żydzi, bo komu innemu mogły one służyć w tym okresie. Z opowiadania rodziców znam nazwisko nie dalekiego sąsiada który zgłosił Niemcom fakt ukrywania Żydów. Wiem że od wielu lat już nie żyje, mimo tego nie będę przytaczał tu jego nazwiska. Inny przypadek bardzo drastyczny o którym wiele wówczas mówiono. Kiedy niemiecki patrol spostrzegł uciekającego żydowskiego chłopca, może dwunastoletniego, zaczęto do niego strzelać. Gdy ten, zraniony strzałem upadł na ziemię,niemiecki żołnierz podszedł do niego. Wtedy chłopiec resztkami sił ukląkł przed nim, i błagał o darowanie mu życia, jednak ten kilkoma strzałami z bliskiej odległości dokończył swego zbrodniczego dzieła. Ten tragiczny przypadek poruszył husowian do głębi. Miało to miejsce w pobliżu domu Jana Wrony,przy pomniku grunwaldzkim. Były to brutalne skutki nazistowskiej ideologij. Znane mi jest również drugie niechlubne nazwisko husowianina,który zdradził Niemcom gdzie ukrywają się Żydzi.Ten mieszkał na górze, w pobliżu starej drewnianej szkoły 3 klasowej. W latach 1954, 55, wyjechali z Husowa. Z jego synem chodziłem do tej samej klasy. Był miłym spokojnym kolegą, a mimo tego postrzegałem go zawsze w kontekście tego co zrobił jego ojciec. Jestem pewien że on sam nie miał tej wiedzy o swoim ojcu co ja.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jeżyk dnia Wto 22:52, 22 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeżyk
VIP
VIP



Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 3217
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Sercem w Husowie. http://poezja120.pl.tl/
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:14, 22 Mar 2008    Temat postu: Wojna - oczami małego chłopca

WIELKANOCNA .PRZYGODA 1945

Zbliżająca się Wielkanoc skłania mnie do wspomnienia tej wojennej Wielkanocy z 1945 roku. Pamiętam ten nieco mroźny poranek, jednak bezchmurne niebo zapowiadało ciepły słoneczny dzień. Rodzice i starsze rodzeństwo wybierało się do kościoła na Mszę Rezurekcyjną. Ja miałem jednak pozostać w domu. Myślę że ze względu na brak stosownego ubrania, bo to co miałem, nadawało się tylko do zabawy na podwórku. Przed wyjściem z domu Matka przyniosła mi kawałek słodkiego ciasta, żebym miał się czym zająć kiedy oni będą w kościele. Apetyt miałem wówczas doskonały, zwłaszcza na taki świąteczny rarytas który pojawiał się na naszym stole może tylko dwa razy w roku. Toteż ciasto zniknęło, zaledwie rodzina przekroczyła próg domu. Co było robić. pokręciłem się trochę po pustym mieszkaniu, wreszcie postanowiłem że też pójdę do kościoła. Znalazłem jakieś buty, o wiele za duże jak na moje nogi, w dodatku nie potrafiłem ich zasznurować. Było to zbyt skomplikowane, więc doszedłem do wniosku, że jeśli będę trochę ciągał nogami, to przecież ich nie pogubię. I rzeczywiście, pierwsza próba wypadła doskonale, byłem pewien że wycieczka się powiedzie. Przeszkadzały wprawdzie wlokące się po ziemi sznurówki,ale co tam taki drobiazg. Zostawiając otwarty dom ruszyłem w drogę. Wnet pojawiła się pewna trudność, bo musiałem przejść przez rzeczkę po ułożonych w pewnych odstępach kamieniach, Miałem problem bo za duże buty, w dodatku nie zasznurowane, stwarzały ryzyko że ich pogubię. Ale siedzenie samemu w domu nie było dobrą alternatywą. Myślę sobie, spróbuję, może się jakoś uda. Pierwszy krok był udany,ale drugi już nie.Nabrało się do buta zimnej wody co ostudziło mój zapał,jednak nie miałem wyboru. Następne dwa kamienie "zaliczyłem" bo były trochę bliżej jeden od drugiego. Na drugim brzegu oceniłem sytuację,i doszedłem do wniosku że mogę kontynuować swoją wyprawę. Wprawdzie w jednym bucie chlapało trochę wody, ale co tam, drugi but był suchy.Szedłem trochę z ziębnięty bo ranek był chłodny a mój ubiór był bardzo przypadkowy.Kiedy znalazłem się na górce, pod kościołem, blisko domu Grzegorza Stysia postanowiłem ogrzać się w promieniach wschodzącego słońca, które na białej ścianie drewnianej chałupy sprawiały wrażenie ciepła. Usiadłem na gzymsie glinianej podmurówki i czekałem kiedy skończy się Rezurekcja. Do kościoła nie odważyłem się iść bo wiedziałem że w takim tłumie nikogo z rodziny nie znajdę. Słuchałem więc wielkanocnych pieśni i czekałem. Kiedy zaczęto wychodzić z kościoła, pilnie wypatrywałem kogoś z rodziny. Budziłem przy tym chyba spore zainteresowanie bo wszyscy przyglądali się cóż to za ranny ptaszek o tak wczesnej godzinie wygrzewa sie w promieniach wschodzącego słońca pod ścianą domu. Zapewne i mój ubiór mało stosowny na tak uroczysty dzień przyciągał wzrok i niepokoił. Ale tym się nie martwiłem. Wreszcie ulga, spostrzegłem idącego z kolegami brata Bronisława. Był starszy odemnie o dwa lata, ale jak na swój wiek zaopiekował się mną należycie i co najważniejsze wybrał nieco inną drogę powrotu, przez kładkę, i obok domu naszego sąsiada Jana Lichoty, wróciliśmy bezpiecznie do domu. Rodzice nie byli szczęśliwi z mojego pomysłu. Pewnie dla tego że swoim ubiorem nie dawałem o nich dobrego świadectwa, jednak przy wielkanocnym śniadaniu szybko o tym zapomnieli.
Ps.
Kilka słów dodam jeszcze o wspomnianym tu Grzegorzu Stysiu, mieszkającym tuż pod kościołem, w małej drewnianej chałupie jakich wiele było w ówczesnym Husowie (dziś stoi w tym miejscu murowany dom) Był dobrym przyjacielem moich rodziców. Zapraszał na różne rodzinne uroczystości, wesela, imieniny. Z jego najmłodszym synem Bronkiem chodziłem do jednej klasy. W późniejszym czasie wyjechali do Barycza, gdzie też ich odwiedzał mój tato. Myślę że wnuczki czy wnukowie naszego sąsiada mieszkają tam do dziś.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Jeżyk dnia Wto 22:55, 22 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeżyk
VIP
VIP



Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 3217
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Sercem w Husowie. http://poezja120.pl.tl/
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:12, 07 Kwi 2008    Temat postu: Wojna - oczami małego chłopca

N I E M C Y

Mimo że niemieckich żołnierzy było w Husowie znacznie mniej jak radzieckich, jednak pojawienie się nawet kilku osobowego patrolu na drodze, nie zapowiadało nic dobrego. Przypominam sobie taki moment, kiedy dostrzegliśmy niemiecki patrol, idący w kierunku na dół. Szli wolno, spokojnie,pewni siebie. Kiedy zbliżali się do stojącego przy drodze krzyża, który dziś nazywamy krzyżem ks.Juliana Bąka, skręcili na ścieżkę prowadzącą do naszego domu. Byłem wtedy z rodzicami na podwórku, przed domem. Widziałem ich zdenerwowanie tą najmniej oczekiwaną wizytą. Było pewne że idą do nas. Kiedy weszli w zagłębienie koryta rzeczki dzielącej nas od drogi, i na chwilę zniknęli nam z oczu, ja uciekłem za dom, i ukryłem się w pobliskich krzakach. Panicznie się bałem, mimo że do widoku żołnierzy byłem przyzwyczajony. Ale nie tych. Siedziałem w zaroślach i bałem się że usłyszę strzały. Co stanie się z rodzicami, którym nie mogłem pomóc. W mojej wyobraźni pojawiało się wszystko co najgorsze. Poziom adrenaliny, o której wówczas nikt nie słyszał, był zapewne maksymalny.Kiedy po długiej chwili nic groźnego nie usłyszałem, podszedłem w inne miejsce i obserwowałem dom.Obawiałem się że mogą iść po mnie. Co wtedy? Kilkadziesiąt kroków dalej były zabudowania sąsiada, Franciszka Bożka. Ułożyłem sobie taki plan działania, że jeśli zobaczę ich, że wychodzą z za domu i idą w moim kierunku, chyłkiem ucieknę do sąsiada. Jak na kilku letniego chłopca, a miałem wtedy cztery i pół roku, taktyka była dość przemyślana. Instynkt samozachowawczy działał sprawnie. Kiedy jednak po długiej chwili wyczekiwania nic niepokojącego się nie działo, postanowiłem wrócić. Ostrożnie, za wysokimi kwiatami matczynego ogródka odczekałem jeszcze chwilę nasłuchując rozmów. Gdy nic podejrzanego nie usłyszałem, teraz już raźniej ruszyłem na podwórko. Rodzice stali i rozmawiali coś z sobą, ale Niemców już nie było. Poczułem ogromną ulgę.Okazało się że przyszli szukać konspiracyjnej prasy. Najprawdopodobniej ktoś oskarżył ojca lub wujka, (o którym wspomnę w następnym odcinku ) o posiadanie gazetek czy ulotek konspiracyjnych. Wołali do ojca, prasa? prasa?. To słowo jest dziś powszechnie znane, ale wówczas nikt tego nie kojarzył z gazetą. Zaskoczony ojciec tłumaczył że on prosa nie sieje,bo ziemia jest nieurodzajna, tylko pszenicę i żyto. Nie wiem jak to tłumaczenie rozumieli niemieccy żołnierze, czyżby były dla nich dość przekonujące skoro dali ojcu spokój, trudno powiedzieć. Takie podejrzenia mogły się skończyć w najlepszym przypadku wysłaniem do Oświęcimia. Dziś może to wyglądać dość groteskowo, ale wówczas rzeczywistość była zupełnie inna. Tych kontekstów konspiracyjnych wtedy nie rozumiałem, ale moja wiedza została później uzupełniona opowiadaniami mojego ojca. Dla mnie był to okres niepokoju i strachu, podobnie jak dla moich rodziców. Każdy następny dzień mógł przynieść wszelkie możliwe wydarzenia również i te tragiczne.
Cdn.


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez Jeżyk dnia Wto 22:56, 22 Lut 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeżyk
VIP
VIP



Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 3217
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Sercem w Husowie. http://poezja120.pl.tl/
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:44, 09 Kwi 2008    Temat postu: Wojna - oczami małego chłopca

WOJENNA PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ

" Teraz jest wojna, kto handluje, ten żyje" Te słowa powstańczej piosenki kryją w sobie wiele prawdy. Wojna stwarza nowe okoliczności, które, ci sprytniejsi, potrafili wykorzystać. W filmie Noce i Dnie ( Kawalerowicza) żyd Szymszyl, skupywał kurze łapki. Jak na tym zarabiał, tej tajemnicy chyba już dziś nikt nie odkryje. W czasie wojny w Husowie handlowano również czym się dało, alkoholem, odzieżą, zbożem, ale najlepiej kwitł handel końmi i krowami. W poprzednim odcinku wspomniałem o moim wujku ( i chrzestnym ojcu jednocześnie) Pawle Cieszyńskim, znanym husowskim muzykancie tamtych czasów. Grał na skrzypkach. Wspomina o nim w swojej książce pt. Husowskie Śpiewanie, dr.Kazimierz Hawro, jako jednego z twórców husowskiego folkloru muzycznego tamtego okresu. Myślę że co najmniej połowę husowskich wesel uprzyjemniał swoją muzyką. Życie traktował trochę z przymrużeniem oka, swobodnie i na luzie. Był duszą towarzystwa, człowiekiem dowcipnym, i zabawnym. Znał wiele ciekawych opowiadań i dowcipów. Umiał w sposób zabawny je opowiedzieć. Ale w wojennych czasach trudno było z samej muzyki utrzymać się. To też z swoim ciotecznym bratem Pawłem Macem, handlowali końmi i krowami. Bywało że wybierali się razem do sąsiednich wiosek, Markowej, Tarnawki, Sieteszy, i w ten sposób powiększali obszar swoich handlowych usług. Myślę że ta ich profesja budziła pewne podejrzenia, że prowadzą kolportaż ulotek czy innych nie dozwolonych wydawnictw. Niemcy mieli na oku takich co to chodzą po domach nie wiadomo za czym. Prawdopodobnie stąd pojawienie się Niemców w naszym domu w poszukiwaniu prasy. Wspomnę tu jeszcze o pewnej zabawnej sytuacji z tamtego okresu. Był zimowy mroźny wieczór. W domu byli jacyś goście, dziś nie pamiętam już kto. Był też jakiś mocniejszy poczęstunek, bo wszyscy rozmawiali dość żywo. W pewnej chwili wchodzi do izby nasz dobry przyjaciel, Paweł Mac wraz z przywiązaną do paska kurtki krasulą. Ręce miał w kieszeni bo było zimno, i z pewnością zapomniał że idzie za nim efekt handlowej transakcji z przed kilkudziesięciu minut, a takich spraw bez butelki się nie załatwiało i nasz przyjaciel był w dobrym humorze podobnie jak nasi goście. Był tylko pewien problem bo krasula do towarzystwa nie bardzo sie nadawała, bo wiadomo że to ani be, ani me, ale też nie miała wielkiej ochoty go opuścić ponieważ stała tyłem do drzwi, a krowa to nie koń, i do tyłu cofać się nie lubi. Co było robić aby w małej izbie obrócić ją we właściwym kierunku. Ktoś wpadł na pomysł aby skusić ją kromką chleba. I rzeczywiście, za tym przysmakiem krasula powoli obróciła się o 180 stopni, i machnąwszy na pożegnanie ogonem opuściła rozbawione towarzystwo. Później przez dłuższy czas wspominano tę zaskakującą wizytę naszego sąsiada wraz z swoim nowym nabytkiem.
Cdn.


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez Jeżyk dnia Czw 0:16, 10 Kwi 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeżyk
VIP
VIP



Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 3217
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Sercem w Husowie. http://poezja120.pl.tl/
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:39, 12 Kwi 2008    Temat postu: Wojna - oczami małego chłopca

WOJNA I ALKOHOL

To zestawienie wydaje się dość dziwne, przypadkowe, jednak nie jest to abstrakcyjne połączenie dwu różnych pojęć. W czasie kiedy w Husowie stacjonowało radzieckie wojsko, domowy "przemysł" wytwarzania wódki, czy jak wówczas mówiono, pędzenia bimbru, rozwijał się doskonale. Wódka była jakby drugim pieniądzem w obiegu, potrzebnym przy wielu okazjach, nie tylko handlowych ale przede wszystkim towarzyskich. Dlaczego tak się działo? Mógł bym tu przytaczać wiele teorii, i każdą z nich mógł bym uzasadnić, ale być może nie było by to interesujące. Nie zależnie od przyczyn, bimbrownictwo rozwinęło się do tego stopnia że zaczęło powodować degradację husowskiej społeczności. Produkowano go ze wszystkiego co było w domu dostępne, kartofli, buraków cukrowych, żyta, a pewnie i wielu innych kombinacji różnych artykułów.Był to alkohol źle oczyszczony i powodował wiele zdrowotnych kłopotów, włącznie z utratą wzroku, a mimo tego częstowano się nim przy każdej okazji. Radzieccy żołnierze byli karani za picie alkoholu, ale też mieli wielką słabość do niego i zdarzało się że łamali ten zakaz. Któregoś późnego wieczoru usłyszeliśmy na podwórku jakiś hałas, zwłaszcza odgłosy spłoszonych kur. Ojciec wyszedł z naftową lampą sprawdzić co się dzieje. Spotkał radzieckiego .żołnierza wychodzącego z kurnika z dwiema kurami pod pachą. Zapytany co tu robi, odpowiedział zataczając się z lekka," nicióło, nicioło, konie fikajutsia".Istotnie kilka ich koni stało w naszej stodole,ale ich opiekun celowo trafił do kurnika, aby swoje wojskowe "meni" urozmaicić nieco pieczonym na ognisku kurczakiem. Jednak kiedy Husów znalazł się w niemieckich rękach,sytuacja zmieniła się nieco. Wprowadzono zakaz produkcji wódki. Błędem byłoby jednak sądzić że niemiecki okupant troszczył się o zdrówko Polaków, bynajmniej. Był w tym inny zamysł. Wódka nadal była niemal równoległym środkiem płatniczym do złotówki, ale musiała pochodzić od nich. Za dostarczone mleko, płacono w części lub w całości wódką, ale za produkcję wódki karano.Przypominam sobie taki moment kiedy tato pożyczył od kogoś to bardzo proste urządzenie do produkcji bimbru. Kiedy zakończył już "cykl produkcyjny" i sprzęt wyniósł na podwórko do umycia, zobaczyliśmy na drodze kilku niemieckich żołnierzy. Szli wolno i rozglądali się. Była obawa że zapach sfermentowanego ziarna zwabi ich do nas. Co było robić. Leżący na podwórku śnieg bardzo się przydał do ukrycia, zakazanego sprzętu. Prawdopodobnie to uchroniło nas od przykrych konsekwencji za łamanie niemieckiego prawa.
Cdn.


Post został pochwalony 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeżyk
VIP
VIP



Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 3217
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Sercem w Husowie. http://poezja120.pl.tl/
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:43, 12 Kwi 2008    Temat postu: Wojna - oczami małego chłopca

"SPARTAŃSKIE" WARUNKI ( higieniczne)

Nie trudno sobie wyobrazić jak w wojennych warunkach wyglądały sprawy higieniczno - sanitarne stacjonujących w Husowie żołnierzy radzieckich. Odniosę się tylko do nich, bo wojska niemieckie te tereny zajmowały dość krótko, może kilka miesięcy, dziś nie potrafię tego określić. Poza tym, że byli w Husowie, kontrolowali ten teren, sprawdzali posłuszeństwo i przestrzeganie nałożonego prawa, nic o nich nie wiedziałem. Wracając do spraw higienicznych trzeba nadmienić że baza noclegowa wojska była wprost proporcjonalna do warunków bytowania ówczesnych husowian. W 85 % były to chaty w stylu chałupy Jana Raka. Czegoś takiego jak łazienka, z której dziś korzystamy nie było w żadnym husowskim domu. Jestem tego pewien. Jak zatem radzili sobie żołnierze stacjonujący w takich chałupach ?Pewnego jesiennego, a może zimowego wieczoru,( pamiętam że było zimno )miałem okazję dowiedzieć się tego. Zaintrygował mnie unoszący się dym nad ogrodem sąsiada Franciszka Stysia. Podszedłem bliżej aby zobaczyć co się dzieje. Zobaczyłem skleconą z czegoś szopkę, coś na wzór indiańskiego "wigwamu" i palące się wewnątrz ognisko z kilkoma kamieniami w środku. Była to, jak wówczas mówiono, "bania" czyli łaźnia parowa. Warunki były iście spartańskie, ale dobre i to w sytuacji kiedy przez wiele miesięcy mogli umyć się latem w rzece, a zimą natrzeć śniegiem.
Cdn.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeżyk
VIP
VIP



Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 3217
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Sercem w Husowie. http://poezja120.pl.tl/
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:56, 10 Cze 2008    Temat postu:

Wprawdzie moja wojenna opowieść zbliża się do końca, nie mniej kilka wydarzeń warte jest jak sadzę opisania. Jedno z nich miało bardzo przykre konsekwencje, już w czasach powojennych. Któregoś wieczoru mój ojciec wracając od sąsiadów, został zatrzymany przez niemiecki patrol i dołączony do grupki zatrzymanych wcześniej kilku osób. W grupie zatrzymanych, był Stanisław Magoń, późniejszy husowski bibliotekarz, Władysław Ferenc, ostatni mieszkaniec i właściciel chałupy Jana Raka, Podolec Jan, ojciec mojej szkolnej koleżanki Wandzi, o której już pisałem przy okazji wspomnień moich pierwszych kroków do pierwszej klasy husowskiej szkoły, oraz Władysław Styś, ojciec znanych muzykantów, Mariana (saksofon) i Aleksandra (akordeon) Zabawiali swoją muzyką niemal wszystkie husowskie wesela, dożynki, i zabawy wiejskie. Tu mała odskocznia od wojennego tematu. Ci muzykanci mieli sympatyczny zwyczaj grania na swoich instrumentach w majowe wieczory w ogrodzie przed swoim domem. Mieszkali nie daleko sklepu "na kamionce". Ich muzyka niosła się daleko i była dobrze słyszana w moim domu. Siadaliśmy wówczas z rodzeństwem na ławce w ogrodzie i słuchaliśmy uroczych melodii, znanych wówczas piosenek, "głęboka studzienka, pierwszy siwy włos, cicha woda, itp. Kiedy przyjeżdżam na urlop do Husowa , wspominamy razem z moją siostrą tamto majowe muzykowanie, bardzo melodyjne, wesołe, czasem skoczne. Ale wróćmy do rozpoczętego tematu. Jaki był cel zatrzymania wspomnianych husowian ? Otóż Niemcy przechwycili wiadomość, że jeden z mieszkańców ukrywa żydowską rodzinę, i do obstawy tego domu zmuszono zatrzymanych przypadkowo husowian. Bogu dzięki, nikogo tam nie znaleziono, więc zatrzymanych puszczono do domu, a również sami zatrzymani mieli satysfakcję z tego, mimo że odmowę udziału w akcji mogli przepłacic własnym życiem, więc alternatywy nie mieli żadnej. Nikt wówczas nie przypuszczał jakie przykre skutki w powojennych już czasach będzie miał ten przymusowy ich udział w akcji.

Cdn.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Jeżyk dnia Pią 14:00, 13 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
iwosia
Zaawansowany
Zaawansowany



Dołączył: 22 Mar 2007
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Śro 10:36, 11 Cze 2008    Temat postu:

hmmmm........

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeżyk
VIP
VIP



Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 3217
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Sercem w Husowie. http://poezja120.pl.tl/
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:55, 11 Cze 2008    Temat postu:

Chyba zaskoczył Cię Iwosiu ten fragment wspomnień. Jeśli masz jakieś pytania , czy komentarz, bardzo proszę . Z przyjemnością odpowiem, na każde pytanie. Pozdrawiam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
iwosia
Zaawansowany
Zaawansowany



Dołączył: 22 Mar 2007
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Czw 22:55, 12 Cze 2008    Temat postu:

żadnych, zainteresował mnie, nie słyszałam wcześniej o tym

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeżyk
VIP
VIP



Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 3217
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Sercem w Husowie. http://poezja120.pl.tl/
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:04, 20 Sie 2008    Temat postu:

WOŹNY MĄDRZEJSZY OD SĘDZIEGO

Czas dokończyć rozpoczęty wątek i opowiedzieć jakie były powojenne skutki dla tej grupy husowian, która nie świadomie i pod przymusem wzięła udział w tej akcji. Był rok 1949. kiedy wszyscy ci husowianie otrzymali wezwanie do wstawienia się w Łańcuckim sądzie na przesłuchanie, po którym wszyscy wrócili do domu. Jednak po jakimś czasie zostali ponownie wezwani, ale już jako oskarżeni o kolaborację i pomaganie okupantowi. Nie pomagały wyjasnienia że nikt im nie tłumaczył poco są zatrzymani i w czym mają brać udział. Nie pomogły też argumenty, że nie wykonanie rozkazu czy próba ucieczki skończyła by się dla nich tragicznie. To nie przemawiało do wyobraźni sędziow. Prokurator w swojej mowie oskarżycielskiej żądał po 6 lat wiezienia dla każdego z nich. Po zakończeniu procesu, sąd udał się na naradę, a oskarżeni wyszli na korytarz oczekując na ogłoszenie wyroku. W pewnym momencie podszedł do nich woźny sadowy, i mówi... na co czekacie, uciekajcie. W tym momencie uświadomili sobie że wyrok skazujący jest już przesądzony. Posłuchali, Powoli pojedyńczo opuścili gmach sądu i rozproszyli się aby nie stanowić grupy. Tak rozpoczęła się ich półtoraroczna tułaczka po domach i stodołach sasiadow, w Husowie i poza nim. Pamiętam ten trudny okres dla mojej matki i rodzeństwa. Ciągły lęk co stanie się z ojcem, czy nie dostanie się w ręce "ludowej władzy" która gorliwie i wszystkimi środkami wypełniała swoje obowiązki. Pojawiali się w naszym domu o różnych godzinach, w mundurach i po cywilnemu. Bywało że czekali w domu całą noc, nie pozwalając nikomu wyjść z domu, nie pozwalano mnie i rodzeństwu iść do szkoły abyśmy nie ostrzegli ojca. Pamiętam kiedy w zimowy mroźny poranek kazali mojej matce zaprowadzić się do sąsiada, Jana Lichoty, podejrzewając ze tam ukrywa się ojciec, kiedy wychodzili z domu kazano matce zdjąć buty i bosymi stopami iść po śnieżnej zmarzlinie . Kiedy przeszukiwano domowe obejście, zauważono że na drzwiach komórki wisi kłódka, matka chciała wrócić do domu po klucz, jeden z milicjantów wyjął pistolet i mówi, nie potrzeba klucza, my sobie poradzimy, chciał otworzyć kłódkę strzałami z pistoletu. Przypomniał sobie chyba w ostatniej chwili że prawo użycia broni określa w jakich okolicznościach można jej użyć, schował pistolet i kazał matce przynieść klucz. Bywały sytuacje że bez nakazu prokuratora robiono w domu rewizje, przewracając wszystko do góry nogami, a niektóre atrakcyjniejsze rzeczy zabierano, podobno "do celów śledczych" nigdy ich jednak nie oddawano.Ciągły strach i wizyty stróżów prawa doprowadziły matkę do silnej nerwicy lękowej, kiedy cała się trzęsła. Prosiła mnie wtedy abym był przy niej, trzymał ją za ręce. Ojciec znajdował schronienie u wielu husowian, nigdy nie spotkał się z odmową, okazywano nam wiele serdeczności i pomocy. W jednym miejscu nie mógł przebywać długo, więc co kilka dni zmieniał swoją kryjówkę. Przez długi czas przebywał w Tarnawce, u rodziny tamtejszego kleryka (jego prymicje i krótkie kapłańskie życie opisałem na Forum, na stronkach PARAFIA, w temacie : Paś owce moje) Byliśmy tej rodzinie bardzo wdzięczni . W późniejszym czasie wyjechali do Norwegii. Po półtora rocznej tułaczce wszyscy oskarżeni złożyli odwołanie od wyroku sądu, i już na pierwszej sprawie zostali uniewinnnieni. W ręce ubeckich funkcjonariuszy wpadło trzech z nich. Jan Podolec, ojciec mojej szkolnej koleżanki, Władysław Ferenc, ostatni własciciel chaty Jana Raka, i Stanisław Magoń, puźniejszy husowski bibliotekarz. Pozostałym udało się uniknąć aresztowania. Na koniec opowiem jeszcze o pewnym wydarzeniu które bardzo przeżyłem. Było to latem. Pasłem swoje krówki opodal nie istniejącego już dziś wiatraka naszego przyjaciela Pawła Maca. W pewnym momencie usłyszałem strzały, jeden, drugi, trzeci, i kolejne. Były to strzały odległe, jak dowiedziałem się później, padały w okolicy sklepu "na kamionce" idąc w kierunku Lipnika. Ogarnął mnie strach. Nie o siebie, pomyślałem że mogły to być strzały do mojego ojca który być może chciał uciec z łapanki. Wziąłem swoje krówki i przyprowadziłem do domu, jednak na razie i w domu nie wiele wiedziano o tym incydencie. Po pewnym czasie okazało się że strzelano do uciekającego i również poszukiwanego husowianina, (nie pamiętam jego nazwiska) lecz nie był on z grupy oskarżonych ojca. Został trafiony w nogę, jednak mimo tego zdołał zbiec. To taki obrazek dla młodych husowian pokazujący jak żyło się w Ludowej Polsce po wojnie, gdzie bano się słuchać radia i audycji "Wolna Europa"gdzie redaktor i Kierownik tej polskiej sekcji, p. Jeziorański, opowiadał o innej wolnej Polsce, wowczas bardzo jeszcze mglistej i odległej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeżyk
VIP
VIP



Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 3217
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Sercem w Husowie. http://poezja120.pl.tl/
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:20, 02 Gru 2008    Temat postu:

Pora dopisać ostatnią kartę tej wojennej opowieści . Jeszcze jedno wspomnienie chciałbym tu opisać. Ostatnie już pojawienie się w naszym domu radzieckich żołnierzy. Było to pod koniec wojny. Pamiętam że byli to sympatyczni młodzi żołnierze. Z moimi rodzicami bardzo się zaprzyjaźnili, byli serdeczni i życzliwi. Skąd moja sympatia do nich? hmmm, chyba sprawdziło się tu stare powiedzenie że przez żołądek do serca. I tak pewnie było. Kiedy nadchodziła pora obiadowa, z pobliskiej kuchni polowej przynosili wiaderko gorącej zupy. Taka ilość nawet przy dobrych apetytach to porcja zbyt duża, i dla tego częstowali nas wszystkich swoim posiłkiem. Bardzo nam smakowała, ale żeby jeszcze podnieść jej walory smakowe , do gorącej zupy dodawali kostkę masła. Było to wielką przesadą wszak zupa i bez tego była smaczna, a takie roztopione masło nie było dobrym dodatkiem do niej, ale.....skoro tak lubili . Czasem matka mówiła im że to zbyt dużo,ale oni odpowiadali charaszo, charaszo (dobrze, dobrze) Mieli do tego chleb pieczony w prostokątnych formach, półrazowy, ciemny ale również smaczny. Zatrzymali się u nas pewnie z tydzień czasu. Żal nam było kiedy odjeżdżali . To co opisałem w tych wspomnieniach z tamtego wojennego okresu to tylko nieliczne fragmenty które wyraźniej zapamiętałem . Było ich o wiele więcej, jednak okazały się dla mnie mniej wyraziste, i uleciały pamięci kilku letniego chłopca. I na koniec wspomnę o jeszcze jednym momencie, ważnym nie tylko dla Husowa ale i dla Świata. To majowy dzień kiedy moja siostra Emilia powiedziała mi że skończyła się wojna. Dziś zastanawiam się dla czego utkwił w mojej pamięci ten pochmurny ale ciepły majowy dzień. Pisząc te słowa , staram się odpowiedzieć na pytanie dla czego go zapamiętałem, przecież nic się takiego nie działo w okół naszego domu, było spokojnie i cicho. Odpowiedz jest prosta. Ten okres dla mnie był pełen napięcia i lęku, dla tego uświadomiłem sobie że teraz będzie lepiej, że nie będę się już bał żołnierzy (niemieckich) którzy budzili lęk u dorosłych i u dzieci . W mojej świadomości budziła się nadzieja spokojniejszego życia, i dla tego nie umknął on z mojej pamięci.

Ps. Było jeszcze jedno majowe wydarzenie z tamtego okresu które miało miejsce przy księżej figurze. Opiszę go w nastepnym odcinku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeżyk
VIP
VIP



Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 3217
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Sercem w Husowie. http://poezja120.pl.tl/
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:35, 13 Gru 2008    Temat postu:

Zdarzenie które chciałem tu opisać jest dla mnie tajemnicze i zagadkowe. Pewne jest to że ono było, brałem w nim udział, obserwowałem go. Z pewnością było to wiosną 1945 roku, a więc miałem wówczas 5 lat. To niewiele ale mimo młodego wieku zapamiętałem go dobrze. Jedynie nie do końca rozumiałem wtedy okoliczności tego wydarzenia, z jakiej okazji miało ono miejsce. Któregoś popołudnia, a właściwie wieczoru, wśród trochę starszej ode mnie młodzieży rozeszła się wieść że przy Księżej Figurze coś ciekawego się odbywa. A więc z swoim starszym rodzeństwem i dziećmi sąsiadów wybraliśmy się ochoczo w tamtym kierunku. Już z daleka widać było palące się przy owej figurze spore ognisko, a w miarę jak zbliżaliśmy się, w zapadającym już zmierzchu widać było przy nim sporo osób. Śpiewano też patriotyczne pieśni i wojskowe piosenki. Wśród tych osób dostrzegłem kilku w wojskowych mundurach, a dwóch lub trzech z nich było w mundurach oficerskich. Długie buty "oficerki" czapki rogatywki, sznur galowy, i szabla. Swoim ładnym ubiorem zwrócili moją uwagę. Inni mieli mundury nie kompletne, jakby przypadkowe. Była też chyba jakiś alkochol. Tego nie widziałem ale niektórzy byli w dobrym nastroju. Inne obecne tam osoby to w większości młodzież. I tyle faktów, reszta to domysły i pytania. Kim byli inicjatorzy tego spotkania przy ognisku, co chcieli uczcić w tak uroczysty sposób, w jakim czasie to było. Na to ostatnie pytanie odpowiedział bym z dużą dokładnością. Był to początek maja gdyż rosnące wokół grubych lip młode gałązki miały już pierwsze zielone liście. A więc był to początek maja 1945. czyli zakończenie wojny i chyba ten moment był okazją do wspólnego świętowania w tak symbolicznym miejscu Husowa. Odpowiedz na kolejne pytania może być trudniejsza. Kim byli uczestnicy tej uroczystości. Z pewnością nie był to oddział wojska, o czym może świadczyć ich ubiór. Jest dalece prawdopodobne że był to miejscowy oddział partyzancki świetujący zakończenie wojny. Wybrano na to odpowiednie miejsce, widoczne w promieniu kilkunastu kilometrów. To też o czymś swiadczy. Wracaliśmy do domu gdy było już ciemno, pamietam że się bałem, mimo że nie byłem sam.
Tyle moich wspomnień z ważnego momentu z historii Husowa ale nie tylko Husowa.

Ps. Przed świętami zamieszczę też wspomnienie o wigilii z roku 1944. Ta wyjątkowa i pełna wrażeń wojenna wigilia utrwaliła się w mojej pamięci szczególnie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jeżyk dnia Wto 23:04, 22 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
iwosia
Zaawansowany
Zaawansowany



Dołączył: 22 Mar 2007
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Pon 11:32, 15 Gru 2008    Temat postu:

hmmm cos już słyszałam od kogoś o Figurze jako miejscu kontaktowym......
pewnie jeszcze są tacy którzy wiedzą coś na ten temat , ale czy zechca powiedzieć i czy ktos zechce ich spytać?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeżyk
VIP
VIP



Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 3217
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Sercem w Husowie. http://poezja120.pl.tl/
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:10, 15 Gru 2008    Temat postu:

To bardzo mądre co napisałaś Iwosiu. To młodsi powinni pytać starszych o sprawy które już ulegają zatarciu bezpowrotnie, aby uratować od zapomnienia to co jest możliwe. Na ogół starsi nie mają dostępu do internetu, a nawet jeśli mają dostęp, to nie radzą sobie z posługiwaniem się nim.
A może w naszej ciągle milczącej szkole warto by założyć kółko zainteresowań historią Husowa ? Wśród ich rodziców a zwłaszcza dziadków są przecież osoby które pamiętają wiele wydarzeń z tamtego okresu. Byłby to duży wkład do najnowszej jego historii.
Może husowscy nauczyciele historii, opłacani jak sądzę z budżetu gminy zechcieli by zrobić coś dla swojej wioski aby wspominano ich równie dobrze jak p.Błaszkiewicza czy innych światłych nauczycieli.
Sam patronat mądrego człowieka, Jana Raka nie wystarczy. Trzeba działać, trzeba chcieć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu    Forum eHusów Strona Główna -> Historia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

Bright free theme by spleen stylerbb.net & programosy.pl
Regulamin